wtorek, 17 listopada 2009

Zbój się ze mnie śmieje

Jak wspomniałam mu o pomyśle pisania bloga powiedział z uśmiechem, że to zupełnie jak ta Pani, która jest bohaterką filmu "Julie i Julia". Co prawda jej blog był poświęcony kuchni i oparty na przepisach słynnej Julii Child, ale sama Pani była okazem jakoś tak ekranowo nieapetycznym, że aż mnie ukuło to Zbójowe porównanie.
 Tym bardziej, że na filmie wytrzymaliśmy 20 minut. Wypędziło nas oprócz drętwych dialogów i nieapetyczności Pani wszechobecne mlaskanie. Symfonia mlaśnięć. Mlaśnięć gastronomicznych i erotycznych, brr...
Pan, który w filmie grał Pani chłopaka chyba miał o swojej partnerce z planu takie samo zdanie jak ja, bo był biedny tak nieprzekonujący w swojej udawanej namiętności, kiedy łapiąc ją w pasie z mlaskiem wbijał się ustami w jej usta...

 Dobrze, że wyszliśmy. Po większej dawce żaden pocałunek i żadne jedzenie nie smakowało by już dobrze.


Moja urażona duma kazała mi zemścić się na Zbóju publikując to:



Powiesiłam taki obrazek w łazience. Jest gwoździem do trumny w dyskusji o moim nieskładaniu rzeczy z pralki. Zbój powiedział, że jak ludzie zobaczą, to sobie pomyślą, że jest jakimś psychopatą. Fakt: nie zwraca się do mnie w ten sposób. Fakt: byłam zła, że w ogóle mi zwraca uwagę..Ehh...oto efekt zadzierania ze Skrzatem.

 Przypomniało mi się coś co zrozumie tylko moja siostra ( Do kanara: - ależ Skrzatowi, mandat? ) 


1 komentarz: