piątek, 12 września 2014

Wracam!

Nadal żyję!

Nie żebym była zaskoczona tym faktem. Odżywam blogowo- choć to może pochopne założenie biorąc pod uwagę pierwszy wpis po wielu latach.

Mogę za to podzielić się wielką mądrością jaka wypełniła mnie w momencie kiedy te 3 lata temu  wypuściłam dzieci na wolność, wróciłam do pracy i skończyłam pisać.

Praca pożera moce twórcze ( kurcze ).


Po latach największym wysiłkiem wieczoru okazuje się walka o to, aby przypadkiem nie zasnąć na kanapie z szyjoskrętem, w oparciu o Zbója i przy okazji po raz kolejny przekonać się, że telewizja jest tak zaprogramowana, że czegokolwiek nie włączysz to za 15- 20 minut i tak będą reklamy.

Granie i gotowanie odpada. Są to bowiem czynności ( wymagające pewnego wysiłku i zaangażowania ), w przeciwieństwie do leżenia, jako idealnej formy bezczynności.

Blogowanie odpadło jako pierwsze.

W związku z tym znowu nie umiem nic narysować, więc czuję się jak moje dzieci obecnie w zerówce i pierwszej klasie- rozdarte między chęcią tworzenia, a realną świadomością własnej niedoskonałości.

Mam za to garść tematów w związku z rozpoczęciem szkoły. Świat miał się skończyć, a się jednak nie skończył. Jakimś cudem wszystko toczy się dalej.

Wkroczyliśmy w etap, który zawsze wydawał mi się tak potwornie ważny. Po chwilowej euforii i złudnym poczuciu, że wszystko mamy pod kontrolą pojawiają się pewne małe przerywniki- jak te wspomniane reklamy wybijające z usypiającego letargu- przypominające, że czujność trzeba zachować zawsze. Chwała im.

Moje młodsze dziecko, zwane kiedyś Pymonkiem, a teraz już raczej Tymonem jako najciekawszą część zerówkowego dnia narysowało mniej więcej to:




 obiad


W związku z tym chyba znowu mam o czym pisać :-)

czwartek, 25 sierpnia 2011

śmierdząca sprawa

 Kiedy w domu u mojej mamy śmierdzi zdechlizną, wiadomo o co chodzi...

Gdzieś leżą zwłoki!

Jak przysłowiowy trup w szafie mają swoje głęboko skrywane schronienie.
Sroki, szczury, wróbelki. Kocie zdobycze. Tak jak pamiętna Mysia.

Nie wiem czemu, pomimo żelaznej logiki powiązania tych dwóch faktów ( smrodu z "szafą" ), kiedy niedawno wyjeżdzaliśmy na wakacje mama nie uprzedziła sąsiadki karmiącej koty, że trzeba szukać pod łóżkiem. Koniecznie.

A najlepiej zaglądać tam, jeszcze zanim zaśmierdzi...


...


Któregoś dnia istotnie, odebrałyśmy alarm: coś w mieszkaniu daje!


Podobno na początku dało się tam wytrzymać.
/ Ah, te gorące lipcowe dni i noce! /
Do czasu odnalezienia źródła smrodu, szczur zdąrzył był już przejść w formę płynną.
Straszny odór.


Zupa z trupa! Sąsiadka uciekła. Problem został.


I tu do akcji wkroczył jej syn...
Zapalony militarysta.
Bohater.



Żałuję, że nie widziałam go jak wparowuje do mieszkania...


                                      ...w masce gazowej z II wojny światowej.


Koty na jego widok czmychnęły śmiertelnie przerażone.


Nadeszło komando szczurzej zagłady.
Wielki Deratyzator.
Hardkor 44.

niedziela, 24 lipca 2011

komplementy

O włosach raz jeszcze.

 Wczoraj mój mąż Zbój powiedział mi komplement.

 Słodki.

-" Skrzacie, masz fryzurę jak Javier Bardem z "To nie jest kraj dla starych ludzi"...




/ cisza /




- No popatrz tylko...


/ ... /



- Co, obraziłaś się?



/ byle zachować dystans / 





luz...


...




Przynajmniej nikt mi nie zarzuci, że mam fryzurę bez charakteru.



piątek, 10 czerwca 2011

Lovecraft na dobranoc



 Straszny Chtulhu!?





Niee...To tylko Baby Chtulhu!




A raczej Ejek, który rozbierając się utknął w swojej bluzie i koszulce...

i woła ratunku, pomocy!

wtorek, 7 czerwca 2011

zakochaj się w sobie

Realizując swoje pasje przeglądam dzisiaj rano do kawki strony misjonarzy szczęśliwego życia.

Wiecie, że to moje hobby?
Do tego traktuję to osobiście, bo uważam nieskromnie, że mam wyjątkowy dar pieprzenia głupot w bardzo mądry sposób.

Myślę, że zarobiłabym fortunę ucząc was życia wg mojego widzimisię.

Skrzatochwalstwo!

...


Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, analizując odpowiedź wyszukiwarki na hasło imienia i nazwiska Pewnej Bardzo Znanej W Środowisku Pani to to, że nie pojmuję jak można być w stanie  ( na każdym zdjęciu ) się tak uśmiechać.

TAAAK.
To znaczy tak, że słowami się tego nie da wyrazić. Tak bardzo.


Tak strasznie!


Jest w tym ekstremalnym uśmiechu  zalewającym internet coś potwornego. 
Mówię wam. 
Albo po prostu wychowano mnie na braciach Grimm i od tej pory zamiast tego wielkiego dobra widzę samo zło.



Drugie dno.


...


Gdybym mogła przeszłabym chętnie tą ścieżką do nieba, którą mi proponują na kolejnych warsztatach:

Jak dokonywać dobrych zmian- 30 lub 50 zł.
Simply love ( praca z oddechem i energią )- 250 zł.
Mikroskopowy obraz żywej krwi w jasnym polu widzenia- 140 zł.
Roczny program rozwoju osobistego.- cena nieznana. Stawiam na rząd tysięcy. ( Dla najpilniejszych nagroda- zniżka na kolejne usługi.  Jedyne 175 zł za kolejną godzinę nauki szczęścia i hiperuśmiechu. )


...


/  Rozpędzamy Perpetum Mobile własnego rozwoju /


Posłuchamy Wewnętrzengo Krytyka, Wewnętrznego Dziecka, powdychamy uzdrawiające aromatyczne olejki z australijskiego buszu, przejdziemy śmiechoterapię, jogoterapię, refleksoterapię.

Dla każdego coś new age'owego: modlitwa, medytacje, inwokacje.


"Ty które jesteś źródłem wszelkiej mocy,
Którego promienie oświetlają cały świat"

czyli wstęp do warszatów Transform Yourself za 3.000 + vat!


Przynieś klej, nożyczki i kolorowe pisma pełne reklam.
Wykreślimy Mapę Marzeń.  Rodem z Amwaya powiesimy sobie zdjęcie wymarzonego Ferrari nad biurkiem i będziemy do niego dąrzyć, dąrzyć, dąrzyć!

/ A nasze Perpetum Mobile skrzeczy do nas: WRZUĆ MONETĘ! WRZUĆ MONETĘ! /


Za jedyne kilkaset złotych Bardzo Znani W Środowisku Państwo bez ogródek przyznają, że dostaniemy od nich narzędzia by "osiągać bez wysiłku satysfakcję i spełnienie".

Szczęście bez trudu. Za pieniądze. Marzenie współczesnego człowieka ubrane w filozowiczny bełkot na modłę Paulo Coelho.


...


Na koniec wybierzmy tygodniowy turnus oczyszczający. Bezcenne. Proszą zabrać podręczny zestaw do robienia lewatywy.


Na drodze do szczęścia, trzeba finalnie już tylko rozluźnić pośladki.




A teraz uśmiechnijcie się!



bolało?

środa, 1 czerwca 2011

rano... / droga węża /

Co rano przemierzam krętą drogę od ruin samooceny. Pod górkę. Fizyczność rzuca kłody...

Zapuszczam włosy.



Maluję, odgarniam, zaczesuję... walczę!



... we właściwy mi sposób...

                                                                           tuszuję rzęsy...



...

Moje dyżurne dziecięce majtasy mi świadkiem, jak pokrętnie można dążyć do ogólnoprzyjętych standardów.

sobota, 23 kwietnia 2011

Mrs. Hilarious

 To jest koszmarem każdego rodzica. Uwierzcie mi. Co za stres! Zgubiłam w sklepie dziecko.

 Początek był jak w wierszu Tuwima:

 "Biega, krzyczy Pani Hilary:
 Mały, gdzie ty jesteś Mały?"
...



...



To było takie straszne,
gdyby nie fakt, że całkiem komiczne...




Mówcie mi Pani Hilary... :-/

piątek, 11 marca 2011

Mysia


1

 Muszę wam opowiedzieć o Mysi.

 Jakiś niegramotny kot przyniósł ją Mamie do domu i żywą zgubił.

Nie żebyśmy to widziały. Domyśliłyśmy się przebiegu zdarzeń po tym jak w kuchennej szafce pod piekarnikiem pojawiły się tajemnicze szmery i chroboty.

Jestem tam z dziećmi częstym gościem, więc wiem że nie był to pierwszy taki przypadek, ani ostatni. Kiedyś w dużym pokoju na regale pełnym książek upakowanych pod sufit czekał... gołąb.

Czesem witały nas tylko piórka, niedojedzone pazury, albo ciepłe jeszcze mysie zwłoki.

A obok tego zupełnie obojętnie już wylegujące się leniwe koty.


...
2


W wyobraźni Mamy ta szczęśliwa Mysia, która uciekła śmierci była mała, słodka i miała prawo żyć.

Dostała więc szansę od losu, własną miseczkę z wodą i smakołykami w szafce, teraz już opróżnionej i wyłożonej gazetą.

Miała ciemne schronienie za piekarnikiem powyżej  i obszar rekreacyjny na dachu lodówki, z kuwetą w starej brytwannie do pieczenia.


...
3


Mysia więc jak widzicie wiodła życie spokojne i dostatnie. Produkowała swoje chroboty i śmierdzące wyziewy.

 ( Na mróz Mama przecież by jej nie wyrzuciła )

Każdy kolejny dzień nakręcał spiralę przymusowego udomawiania. Każde kolejne ziarenko dosypywane do miski oddalało konieczność pozbycia się myszy.

Nawet kiedy Tata odkrył To:

 Mysia


Mysia okazała się być szczurem!

Widać ją było czesem tam, jak leży najeżona i zła za piekarnikiem.


...
4

Co podkusiło Tatę, aby sprawdzić ( palcem ) jak dużą dziurę wygryzła  w szafce?


Tata i Mysia. Spotkanie pierwsze.

( Wszyscy zgromadzeni  myśleliśmy, że go prąd poraził jak tam gmerał )


...
5


Od kilku dni na Mysię czekał już nowy dom u jakichś szczurofilów
( zastanowiło mnie, czy ci chętni na szkodnika ludzie nie są przypadkiem zakamuflowanymi właścicielami Pytona? )....

...kiedy ironia losu skazała Mysię na śmierć szybką i niefortunną.

Jej ostre ząbki natrafiły w ciemności na kabel elektryczny. Mama nie mówiła mi nic o tym, czy wysadziło korki w mieszkaniu.


SPOCZYWAJ W POKOJU MYSIU!

( Twoja legenda będzie przekazywana w prześmiewczych anegdotach przy niedzielnych obiadach jeszcze przez długie pokolenia! )