niedziela, 29 listopada 2009

Słowo na niedzielę- Odyseja kosmiczna 2030.

 Zeszłotygodniowe święto Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata sprowadziło na mnie niespodziewane radosne natchnienie.

Jak sprawdziłam geneza powołania tej kosmicznej uroczystości sięga roku 1925, ale cytując za portalem Wiara.pl wiemy, że ten zaszczytny tytuł zbliżający tego dobrotliwego Pana z brodą  nieco do świata USS Enterprise, to już wymysł czasów po Gwiezdnych Wojnach.

Jak czytamy odnośnie roku 1969- "aby to powszechne władztwo Jezusa Chrystusa podkreślić, słusznie nowa liturgia dodała do tytułu "Król" dopełniacz - "wszechświata". To dopiero w pełni wyjaśnia zakres Chrystusowego panowania."

W rzeczy samej.

Nie da się dłużej ukrywać, że według współczesnej doktryny kościoła Pan ten odtąd może być przedstawiany jak mówi, obejmując małego, zielonego ludzika: "Pozwólcie kosmitom przychodzić do mnie"...

Dla wątpiących, kpiących i nieuświadomionych dodaję, że zupełnie poważnie w dniach 6–11 listopada 2009 odbyła się w Stolicy Apostolskiej w tej sprawie konferencja.  Poruszono na niej fundamentalną kwestię tego, czy na innych planetach istnieć mogą formy życia.

A, że gdzieś pewnie istnieją, teraz modlimy się żarliwie i gorąco, abyśmy to my ich znaleźli pierwsi, a nie oni nas.



Ktoś kogoś musi przecież skolonizować, ucywilizować, zewangelizować i nawrócić, a w końcu zabić  zbawić ( tak miało być, sorki, Freudowska pomyłka )... Takie jest prawo historii i patrząc wstecz, na krwawe podboje naszych białych odważnych przodków, powinna zostać zwrócona sprawiedliwość dziejów.

No więc do biegu, gotowi, START!




 "Pius XXI, mamy problem!"

FINE...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz