środa, 9 grudnia 2009

1000 twarzy Skrzatka...

Mój Skrzat jest takim everymanem...Ma tysiąc twarzy i tysiąc żyć.  Można pod niego podstawić dowolną liczbę i dowolną postać.








Tylko mianownik pozostaje zawsze bez zmian. Jest nim czapka.





Staram się przykładać tę samą miarę do siebie, co do innych, choć mnie obejmuje dosyć krótka linijka.

Tu jestem sobą.

...


Ostatnio Pani u fryzjera zapytała się, co powiedzieli w pracy na moją nową fryzurę. Jakiej pracy?
- Chwilowo niemożliwa, ale chłopakom się podobała.
Cisza...
To aż tak głupie w dzisiejszych czasach chwilę poświęcić się dla kogoś innego?


Ja na razie płynący czas liczę kolejnymi postami na blogu i rosnącą samodzielnością moich małych skrzatków.
Definiuję się przez proste rzeczy.
Przytulam swoje jeszcze nieprzedszkolne dzieci, czekam na Zbója, aż wróci z pracy i wiem, że tak mi dobrze.


Kiedy czytam o ogólnym zagonieniu wszystkich, nie mogę się nie zastanawiać, jaką laurkę wystawią nam, dzisiejszym rodzicom, następne pokolenia?

Nasz współczesny styl życia wydaje się być jedynym możliwym i niepodważalnym. Tylko pewne wybory, których dokonujemy nie zawsze są już tylko kwestią konieczności, ile wygody.
Aby nikogo nie oceniać, już nawet socjologowie mówią o niekończącym się gromadzeniu dóbr i odkładaniu posiadania dzieci w czasie w kategoriach odpowiedzialności.

Od czasów młodości naszych rodziców zmieniło się bardzo dużo.
Teraz rośnie kolejne pokolenie- głównie z braku czasu oddane komuś pod opiekę. Ci przyszli ludzie sukcesu, dzieci zaganianych rodziców sukcesu, wciśnięci między karierę a całodobowe przedszkole.

Ze swoją ukształtowaną szeroką strefą komfortu, wątpię, aby gdy dorobią się apartamentu i SUVa mieli jeszcze chęć i siłę zająć się swoimi starymi rodzicami i przyjąć do domu znowu nieporadnych i niewinnych jak małe dzieci- staruszków.

Pytanie czy sami nie pracujemy ( dosłownie ) sobie na to odrzucenie?

Na to, że nas starych po latach oddadzą pod wprawną rękę pani pielęgniarki. Aby nie czuć, nie oglądać, nie powodować niewygody. Zapłacą wysoką cenę za porządną opiekę, tak jak kiedyś opłacono im małym niańki, w zastępstwie do przytulania za mamę i tatę, którym znowu nic nie przeszkadza w karierze.

Życie jak McDrive- byle móc załatwić wszystko, wychylając się przez okno samochodu.


Dzisiaj definiuję się przez opozycję do tego.
To jest mój bunt.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz