poniedziałek, 3 maja 2010

na końcu świata

 Dostaliśmy ze Zbójem 3 godzinną przepustkę na wolność!

Postanowiliśmy czas bez dzieci spędzić tak, jak robią to dorośli ludzie. Miało być egzotycznie. Wybraliśmy się w samo centrum Jarmarku EuroAzja. Doświadczyliśmy innego świata, jak turyści otoczeni całym tym bazarowym brudem podczas obowiązkowej wycieczki z biura podróży...

 My mamy to na odległość spaceru... ale nigdy, nigdy, nigdy nie spodziewaliśmy się tego...

 Mijaliśmy czyjąś żonę i matkę, jak stojąc na jednej nodze na kartce papieru pośród deszczu, w samych majtkach mierzy nową parę spodni. Trzeba to trzeba.

W potoku obcych głosów wybijało się  mruczone pod nosem przez tragarzy obarczonych jak mrówki
"papierosy? papierosy? "... albo "może jakiś dres?"...

Na rogu ktoś sprzedawał psa, chyba nie w celach konsumpcyjnych.

Chcieliśmy zrobić zdjęcie dziesiątkom afrykańczyków, którzy świadczą swoją liczną obecnością o randze naszego kapitalizmu, ale jako mniejszość mieliśmy lekkiego stracha, choć zamiary czyste...

 W końcu dotarliśmy na miejsce, w bazarową aleję lanserów. Wdechę 2009.
Gdybyśmy tylko wiedzieli jak bardzo wpiszemy się w tę warszawkę swoimi komiksowymi koszulkami i lekkim irokezem?... pomiędzy dziewczynami w turbanach i na miejskich rowerach i innymi bywalcami miejsc polecanych w Aktiviście przemierzaliśmy południową Azję od Wietnamu po Sri Lankę.





Na miejscu okazało się, że kucharza nie ma, bo "miał ważną sprawę do załatwienia, nie? każdemu czasem się zdarza" więc placków nie ma, baraniny też nie, wszystko pyszne z mikrofali, polecamy...

Zjedliśmy...
wyszliśmy...
 ...w podróży powrotnej do Polski, aleją w stronę dworca PKP Stadion mijaliśmy Europę Wschodnią. Jeszcze miesiąc, jeszcze dwa, egzotyka zniknie. Kiedyś powstanie Narodowy i zostanie tylko Europa, już nie jarmark co prawda... w końcu będzie widać, że jesteśmy w Schengen.

2 komentarze:

  1. Ty biegasz po bar-budkach i pstrykasz fotki kalendarzy z Benedyktem i wietnamskich reklam play :-)

    OdpowiedzUsuń