poniedziałek, 17 maja 2010

Karma- Cola, napój współczesnego człowieka.

Zaczęło się od rozmowy z bratem- prowokatorem na temat tego artykułu:
smarowania pleców ciastem ( co wywabia z ciała robaki! ) i innych magicznych zabiegów dla zagubionych ludzi...

Stwierdzam przy tym, że jednak jesteśmy do siebie podobni, on i ja i moja siostra.

 Czasami próbuję dotrzeć do sedna tego, co nas zmieniło z małych indoktrynowanych przez religijną babcię dzieciaków, w te ateistyczne, prześmiewcze monstra?

Jedyny wniosek do ktorego doszłam to to, że to tylko usilny i dominujący misjonaryzm babci ( "żółty garnitur" brata zakładany do kościoła, przymusowe spowiedzi, książki o ojcu Pio i straszącym go diabelskim psie i modlitwy na kolanach ) kazały nam nie tyle po prostu olać ( co by nastąpiło u nas naturalnie, ale bez emocji  ) co prześmiewać i drwić. Mamy awersję do narzucania nam ideologii, fizycznej i duchowej lewatywie mówimy stanowczo nie!

To nasza dziecięca trauma i żal.

 Tu pewnie miłościwi chrześcijanie pokiwają z litością głowami i powiedzą: no tak, biedne skrzywdzone dzieci. To nie jest normalne!

Ale dla nas szczerze mówiąc jest.

Jest w ateizmie totalnym coś, co pozwala strzec się wszelkich wiar cudownych i ich uśmiechniętych kaznodziejów.

No i nie słodząc sobie samemu za bardzo, dobrze jest znaleźć kogoś innego, kto o tym zaświadczy.

Bardzo mnie cieszy zawsze blogdebart.pl, gdzie autor ze swoim typowo męskim analitycznym podejściem punktuje wszelkie słabości lekkich oszołomów, biorąc pod warszatat namiastkę religii w postaci wiary w medycynę naturalną, jako substytut lub uzupełnienie Boga.

Bart zestawia fakty i padające publicznie liczby, służące czyjejś pustej retoryce. Tym samym pokazuje jak bardzo uzależnieni jesteśmy w swoich osądach od tego co podadzą nam inni, a skala nadużyć czy po prostu głupoty, może nie być nam znana.

Jeżeli chce się wierzyć, że szczepionki powodują więcej złego niż dobrego, a nalożenie kontroli na chińskie produkowane bez zezwoleń i testów leki naturalne to spisek koncernów farmaceutycznych, to specjalnie dla naszych uszu jakiś oszołom podparty naukowym tytułem, znajdzie nieweryfikowalny argument potwierdzający te obawy. Zdroworozsądkowe fakty, jak ograniczenie dawnych epidemii, czy zminimalizowanie szansy na faszerowanie się ołowiem lub rtęcią made in China oszołomów nie ruszają.

Jeżeli w życiu potrzebuje się alternatywy wobec współczesnego zimnego technoświata, to znajdzie się coś dla siebie w dawnej magii i zielarstwie.

Fanatykom trudno zobaczyć fakt, że rynek jest tylko rynkiem. Rządzi nim zawsze zasada czyjejś korzyści.

Wobec z góry zakładanej moralnej wyższości i dobrych intencji zwolenników metod naturalnych,  trudno dostrzec ich manipulację . Niestety przymiotnik "alternatywny" opisujący te wierzenia często oznacza alternatywę, ale wobec zdrowego rozsądku.

Za wywoływaniem światowej paniki i wyszukiwaniu spisków i zagrożeń stoją pewne lobby, sięgające pewnie czyjejś kieszeni gdzieś daleko w Stanach Zjednoczonych.

Ja odobiście wolę się nie bać ani piekła, ani końca świata, ani zabójczej medycyny i eksterminacji ludzkości na każdym kroku. Może to ignorancja?

Nasz publiczny strach napędzać ma bowiem koniunkturę na to czego nie daje wspólczesny świat- duchwość i sposób na lepsze życie, rodem z uwielbianego mistycznego orientu, które ktoś sprzedaje nam w swoim gabinecie, czasopiśmie, filmie czy innym treningu. Taka "Karma- Cola" dla spragnionych "więcej"... smar na współczesną zagubioną duszę.





To jest remedium na naszą ludzką tęsknotę za piękniejszym światem. Odpowiedź na nasz rodzaj modlitwy o zdrowie i szczęście, zapanowanie nad losem. Powrót do średniowiecza.

Byłabym mistrzem obłudy ( nie schlebiam sobie, trochę mi brakuje ) gdybym nie wspomniała, że piję sobie codziennie Ajurwedyjskią herbatkę ze słowem detox na etykiecie, dla jej pysznego smaku  ziół, przypraw i lukrecji, nie popadając w przesadną wiarę w jej ozdrowieńcze działanie. Jem czasem kaszę jaglaną. Nie ufam niektórym zabieganym lekarzom, nie mającym czasu dowiedzieć się o przyczyny problemów, a leczących jedynie skutki choroby. Ale zawsze jako pilne dziecko postmodernizmu trzymam dystans.

Mam sporą grupę kolorowych znajomych, mniej lub bardziej vege, natu czy alter, których urok polega właśnie na tym, że się różnimy.

Nikt z nich ( chyba ) jednak nie próbuje nie szczepić swoich dzieci, wsadzać ciecierzycy w rany czy sugerować, że pestki moreli są najlepsze na raka!

Nie ma nic złego w jakiejkolwiek wierze.

Trzeba zawsze tylko pamiętać, że nie może przesłonić ona rzeczywistości. Lepiej być samotnym głupcem, ale niezależnym w myśleniu, niż ofiarą czyjejś manipulacji, w poszukiwaniu fałszywej wiedzy podążając ślepo za tłumem, który gdzieś daleko w pułapkę prowadzi grając na fujarce sprytny szczurołap.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz