piątek, 12 lutego 2010

Tajone uzależnienie...

Jak alkoholik po długim okresie abstynencji... albo bulimiczka, otwierająca lodówkę, ja Skrzat, dopuściłem do swojej głowy myśl, której nierozstropnie dałem zakiełkować... i rozrosnać się do szalonych rozmiarów...

Zaczęło się niewinnie, od wspomnienia dawno nie widzianej, zagubionej książki.
Głupiego impulsu "a może by tak ją odkupić?"... który powinnam odgonić, znając swoją skłonność do utraty kontroli...
Było już za późno na ratunek, gdy dałam swoim nogom zaprowadzić się do kuchni gdzie stał laptop, pozwoliłam swoim rękom zlokalizować myszkę, a  palcom wystukać na klawiaturze sekwencję znaków przywołujących allegro.....kursor sam najechał na odpowiedni dział...wystarczyło tylko z gonitwy myśli wybrać słowa klucze, tytuły, nazwiska, wydawnictwa...

To co się potem wydarzyło wymyka się racjonalnemu osądowi. Było jakimś dzikim wyzwoleniem czytelniczych pragnień...Udręka i ekstaza...

Odkupiłam dwie biografie Strindberga ( zagubione biblie ), Czerwony pokój, Dzwon Islandii, antologię opowiadań norweskich i duńskich. Zapał do kupienia szwedzkich zabiła moja mama, której na bierząco spowiadałam się z poczucia winy wynikającego z niemożności przerwania ciągu licytowania nowych pozycji. Już tylko w skrytości, aby się nie ośmieszać zapisałam sobie, że muszę zdobyć jeszcze ponownie Eddę Poetycką. I może jeszcze coś...


...



Któregoś dnia ( tak o tym myślę sobie ) położę się wygodnie i będę te książki namiętnie internalizować... pożerać i  pochłaniać... bez końca!....

Tylko Zbój, który posługuje się jeszcze pismem obrazkowym, zaczyna się o mnie lekko niepokoić...




a co jeżeli on ma rację?
... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz