środa, 17 lutego 2010

Dziewczynki nie muszą być grzeczne!



Proponuję wam akcję społeczną!...

 "Dziewczynki nie muszą być grzeczne!"...






Dziewczynki wychowane z kokardkami we włosach, które boją się użyć zwrotu "spieprzaj dziadu", te które ze wstydem, słuchają, choć nie chcą słuchać, rozmawiają, choć powinny się odwrócić i odejść, albo po cichu dają się uwikłać w jakieś niezdrowe relacje. Przez całą tą wyuczoną uległość i cholerne dobre wychowanie...



Poruszyły mnie ( wróc, złe słowo- wkurzyły mnie! ) komentarze pod ostatnim blogowym wpisem Sylwii Chutnik "Wierzę Anecie K.!"...
Wszystkich tych Łyżwińsko- i Lepperopodobnych wyroczni moralnych, anonimowych oskarżycieli, z którymi nie da się dyskutować. 

...


Bycie dziewczyną, to ciągła nauka wewnętrznej siły.

Najpierw jak Pani w McDonaldzie ( tak tak, '90... szał frytek i cheeseburgerów- znaków nowej epoki ) przynosiła baloniki, których się nie chciało. Wydelegowani do zadań reprezentacyjnych, zdecydowanie asertywni rodzice odmawiali ich przyjęcia za nas, palących się ze wstydu małych dziewczynek.

Ile razy potem nauczycielka o rybim nazwisku dawała radę sterroryzować klasę 30 nastolatków? Upadało się przez ten stres z podium najzdolniejszego, na samo dno.  Koniec świata liczony kolejną złą oceną, klasówki na miarę obrony pracy magisterskiej. My matoły spętani obowiązkiem szkolnym w dyktaturze ryb i bezkręgówców bez sumienia i serca do pracy. I ogólna klasowa duma z tego, że ja uciekam do innej szkoły, a oni jednak będą się męczyć dalej, w imię czego?...

Potem w pracy, kiedy w emocjonalnej zależności, to nawet nie żaden facet- szef, ale zaborcza koleżanka- szefowa potrafiła najbardziej sponiewierać. I taki Skrzat jeden, drugi czy jeszcze inny stał i płakał do telefonu słysząc przekleństwa na swój temat... Niemal wierząc, że za mało się stara....

Takie jest życie, codzienne historie większych i mniejszych upadków. Kiedyś one finalnie zebrane wszystkie uczą odwagi. Jest taki moment, kiedy mówi się sobie: nigdy więcej. Ma się swoją rodzinę, swojego faceta i z tego bezpiecznego okopu odeprze się każdy atak.
Ale do niego długa droga...

Mówicie, że tak łatwo zmienić szkołę, pracę? Kiedy wkłada się w to co się robi, po dziewczyńsku, całe serce najbardziej się boi nie tego poniżenia jakie serwują nam inni, ale dezercji, jako aktu ostatecznej przegranej i okazania słabości.
Byle się nie poddawać, byle iść dalej, taki nasz los... Dam radę...

...

Dlatego proponuję.
Zacznijmy uczyć te małe dziewczynki, że nie warto być grzecznym. Pal licho, co sobie pomyślą inni! Fryzjer ma zrobić dobrą fryzurę, facet ma nas szanować i bronić, nauczyciel ma być inspiracją, a nie postrachem. Do tego w atmosferze ogólnej niechęci do wychylania się, trzeba wstać i to powiedzieć głośno i dosadnie. Jak nie, to "Spieprzaj dziadu! "...Czasem można kogoś obrazić, czasem trzeba kogoś urazić, ba, czasem trzeba może dać w zęby!

To nie żarty... To są gorzkie lekcje, które trzeba brać od małego.


Podpiszcie się pod tym jak wam się podoba. Podajcie dalej jak myślicie, że warto.
Zrobimy warsztaty głośniego mówiania słów na "S" uznawanych potocznie za nieco wulgarną metaforę "idź sobie" ... taki treningu asertywności i przełamania wstydu... ( Skoro Prezydentowi wypada, to nam też.. )

...

Paradoks, jest taki, odwołując się do kontekstu sprawy, że to się dopiero nazywa SAMOOBRONA...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz