sobota, 13 listopada 2010

paranormal activity

nic nie jest takie...
...jak się wydaje.

Nie będę narzekać. Przeprowadzkę ogólnie można uznać za sukces.

Teraz normy zaludnienia mieszkania przekraczamy tylko o 200, a nie 400 proc. co w istocie jest normą, zmieniając punkt odniesienia.

Wszystko z pozoru jest ładne i nowe. Bałagan na pralce robię tylko jak zwykle. Taki element metafizyczny. Pewnien niezmiennik definiujący moje miejsce w nowej rzeczywistości.

A ta wydaje się nader perfekcyjna. Tylko czemu analizując szczegóły,  zaczynamy jednak nieświadomie bawić się w niepokojące nadinterpretacje?

Widząc ich pierwszy raz, odczytaliśmy zachowanie wlaścicieli mieszkania jako spięcie i zestresowanie nową sytuacją ( czytaj: naszym widokiem). Nie wiem kto wyglądał irracjonalniej- Skrzat w czapce, czy Zbój z maczugą?
Wyobrazili sobie pewnie nas w oparach lepszych fajek, w oparach wódki jak rzygamy na podłogę, gdy dzieci brudne śpią ze stadem psów na dywanie.


Teraz myślimy, że te miny mogły być wyrazem tajemnicy jaką starali się skrywać.


Na idealnym obrazie nowej proletariackiej rzeczywistości pojawiają się rysy.

- Szafki kuchenne tak wysoko, że nawet full size Skrzat musi wchodzić na stołeczek...

...

- Niepokojące odgłosy, tak jakby w środku nocy ktoś szarpał na próbę drzwi mieszkania...




no i to... witający nas pierwszego wieczora... tajemniczy sik...

Oczywiście wiedzieliśmy, że to mały Pymonek zwany też Sikaczem.





Ale czy na pewno??





<< plask, plask, plask...tup..tup...tup >>>







- Ktoś tu jest?...


...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz