poniedziałek, 15 marca 2010

ta dyskusja do nikąd nie prowadzi....

 Nie mogę tego słuchać. Nie mogę o tym czytać . Nie mogę uwierzyć...

Gazetowa dyskusja o pewnym problemie pokazuje dobitnie: najlepszą obroną jest atak.

Dokładnie tak!. ..Właściciele psów, nie chcąc kalać swojego honoru i godności osobistej przez wmuszany im uwłaczający obowiązek schylenia się po kupę, zaczynają z rozpaczy irracjonalizować.

 Tłumaczą nam i argumentują, że to nie ich brak kultury, ale jakieś grubsze nieporozumienie na szczeblu państwowym, jakiś błąd systemu, jakby te kupy miały znikać same,  a nie znikają? Co się stało? Ktoś ich oszukał... To nie tak miało być! Na to się nie pisali! Bo jak tego psa brali, to się nie sprzątało! Co to się teraz porobiło...

 Dobrze, że ta męcząca niska wymiana zdań dzieje się w  internecie, bo można by sobie gardło zedrzeć...

/ Osiedlowe Księżniczki i ich jamniczki, Narcystyczni Ksieciuniowie ze złotym retreiverem i Stare Baby Jagi z ratlerkiem w sweterku organizujący się w ruchu oporu przeciw sprzątaniu, to chyba zupełnie nie bajka Skrzata /

Bo jak tu nie skowytać, gdy się czyta jak Królewna, podpisana Mama Piotrusia, właścicielka kundelka demaskuje spacjalnie w liście do Gazety grubsze nieporozumienie:



Odpowiem więc na nie:

 Drodzy posiadacze psów. Jako hodowca rasowych brzdąców, sztuk dwie, nie oszukuję się, że jest różowo i pachnąco. Trzeba uważać, wyprowadzać na spacery ( niemal na smyczy i w kagańcu, bo dzieciofobów i fiksatów kontroli małokalibrowa wszędobylskość irytuje ), dobrze karmić, prowadzać do lekarza, chuchać, dmuchać, kochać... a kupy do tego ( z założenia ) bierze się razem z całym dobrodziejstwem inwentarza...

 - Wy macie przynajmniej łopatki spryciule...




... a co ja mam powiedzieć?...

/ obowiązki mamy /


 - Skrzacie, nie masz psa, więc cicho siedzieć!... Skąd ty możesz wiedzieć, co my przeżywamy, jak tak się schylamy?...

 To nie tylko nasza duma jest sprzątaniem urażona, tylko...
 Aaaa...



...

1 komentarz: