Przedziwne miejsca, do których wchodzicie jak na scenę.... Aktorzy na kolejne przedstawienie...
Nasza prywatna tragedia grecka z rytualnym kupowaniem pieczywa i sprawdzaniem daty przydatności do spożycia... Nasza dzisiejsza rola życia...
Otoczeni przez chór znajomych sprzedawczyń... Tych co wprowadzają element liryczny ( o jaki bobasek śliczny! ), przewidują bieg zdarzeń ( O, mamy tu produkty Pani marzeń... )...
i za każdym razem się przyglądają... Patrzą, analizują, słuchają...
Stojąc na tej scenie słusznie ma się wrażenie, że nic nie umknie, nic nie zostanie zapomniane.
Ostatnio u nas napięcie się potęguje...
- Jak dzieci, zdrowe? A Pani to już dawno nie widziałyśmy!
- Tak się obowiązkami podzieliliśmy...
- A wie Pani my to już myślałyśmy że Pani dzieci spakowała i wyjechała.
- ... / tu następuje moje zakłopotanie /
- No bo "mąż" tak długo sam przychodził i robił zakupy na śniadanie!
Chwila, chwila, tylko co ja znowu zrobiłam?... Miłe Panie sobie myślą, że Zbója opuściłam!...
Idę do kasy, kończyć rytuał. Z lekkim uśmiechem satysfakcji z dobrze odegranej roli schodzę ze sceny i wracam do domu...
Litość i Trwoga...
Mówię Zbójowi, żeby się przygotował do swojego przedstawienia...
- Zbój, kiedyś postanie tam znowu twoja noga. Widocznie wyglądasz im na przegranego życiowo... ale nie stresuj się jak będziesz kupował, choć chór Cię będzie bacznie obserwował.
- Bardzo śmieszne Skrzacie! Mam tam chodzić specjalnie w garniturze i krawacie?
Wy też takie perypetie macie?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz