czwartek, 25 sierpnia 2011

śmierdząca sprawa

 Kiedy w domu u mojej mamy śmierdzi zdechlizną, wiadomo o co chodzi...

Gdzieś leżą zwłoki!

Jak przysłowiowy trup w szafie mają swoje głęboko skrywane schronienie.
Sroki, szczury, wróbelki. Kocie zdobycze. Tak jak pamiętna Mysia.

Nie wiem czemu, pomimo żelaznej logiki powiązania tych dwóch faktów ( smrodu z "szafą" ), kiedy niedawno wyjeżdzaliśmy na wakacje mama nie uprzedziła sąsiadki karmiącej koty, że trzeba szukać pod łóżkiem. Koniecznie.

A najlepiej zaglądać tam, jeszcze zanim zaśmierdzi...


...


Któregoś dnia istotnie, odebrałyśmy alarm: coś w mieszkaniu daje!


Podobno na początku dało się tam wytrzymać.
/ Ah, te gorące lipcowe dni i noce! /
Do czasu odnalezienia źródła smrodu, szczur zdąrzył był już przejść w formę płynną.
Straszny odór.


Zupa z trupa! Sąsiadka uciekła. Problem został.


I tu do akcji wkroczył jej syn...
Zapalony militarysta.
Bohater.



Żałuję, że nie widziałam go jak wparowuje do mieszkania...


                                      ...w masce gazowej z II wojny światowej.


Koty na jego widok czmychnęły śmiertelnie przerażone.


Nadeszło komando szczurzej zagłady.
Wielki Deratyzator.
Hardkor 44.